Kochanie, jestem na Księżycu!

"Jestem na księżycu" - znam dziewczyny, które tą krótką formułką informują wtajemniczonych, w którym momencie cyklu się znajdują, i stąd tytuł bloga. Bycie na Księżycu to fajne i żartobliwe hasło, które podkreśla wyjątkowy moment, jakim jest menstruacja (oczywiście owulacja jest równie, jak nie bardziej wyjątkowym momentem, a z całą pewnością bardziej złożonym). Zazdrośni powiadają, że miesiączkujące kobiety nabywają cech histerycznych lub depresyjnych, co może rzeczywiście przypominać podróż na inną planetę, podróż w inne manifestacje swojej osobowości.

Rozpoznawaniem swojej płodności interesuje się mnóstwo kobiet, które gromadzą się wokół paru większych stron internetowych (28dni, fora internetowe np. podforum Netkobiet i inne), tworząc tam małe społeczności. Zazwyczaj motywacja do poznania tych metod jest trojaka: po pierwsze są to dziewczyny, które mają problemy z zajściem w ciążę, a monitorowanie swojego cyklu pozwala po jakimś czasie zaobserwować wejście organizmu w okres okołoowulacyjny, kiedy to współżycie może zakończyć się poczęciem. Po drugie naturalnymi metodami interesują się dziewczyny, które nie chcą stosować antykoncepcji hormonalnej (lub innych metod) albo przestały przyjmować tabletki antykoncepcyjne np. z powodu skutków ubocznych czy medycznych przeciwskazań. Należy pamiętać, że nie wszystkie dziewczyny mogą przyjmować hormony płciowe oraz że nie wszystkie z nas będą czuły się po nich dobrze, szczególnie z perspektywy długotrwałego zażywania. I wreszcie, naturalne metody planowania rodziny to obszar zainteresowań tych osób, którym religia zaleca tę metodę regulacji poczęć.

Współcześnie wiele kobiet może mieć dostęp do wiedzy, dzięki której z powodzeniem nauczą się rozpoznawać swoją płodność. Właśnie taka refleksja pojawiła się u mnie parę lat temu, kiedy zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniej metody antykoncepcji. Zastanawiałam się, czy w naszych (jakże współczesnych) czasach naprawdę niemożliwe jest wyprodukować takie urządzenie diagnostyczne (ale do użytku domowego), które potwierdzałoby fazę lutealną, czyli inaczej poowulacyjną na podstawie choćby porannego stężenia hormonów? Na podstawie przeobrażonego pod wpływem progesteronu śluzu? Wydawało mi się nieprzekonującą koniecznością, aby przyjmować tabletki antykoncepcyjne przez 21 dni, kiedy mój organizm pozostaje płodny przez maksymalnie 10 dni, uwzględniając w tym żywot samych plemników. Unikanie współżycia przez taki okres czasu to małe wyrzeczenie (szczególnie przy bogatym repertuarze sztuki miłosnej), jednakże konieczne byłoby precyzyjne ustalenie, które to 10 dni w cyklu ma być.

W ten sposób dowiedziałam się o metodach promowanych przez Kościół rzymskokatolicki, potem o tym, że nadal istnieją ludzie, którzy układają kalendarzyk małżeński, a następnie o komputerach cyklu, których sprzedaż i obecność na rynku urządzeń medycznych sprawiła, że słowa naturalna antykoncepcja, zaczęły brzmieć dla moich uszach inaczej, bez tamtego obciążenia.

Początkowo nie wierząc w solidne podstawy naukowe tych urządzeń przez przypadek odnalazłam metodę antykoncepcji na całe życie, a co gorsza za darmo. Okazało się, że wbrew pozorom wiedza na temat rozpoznawania kobiecej płodności jest wystarczająco rozbudowana, ale niestety kompletnie, a być może nawet słusznie, nierozpowszechniana. Na tej stronie będę się starała przybliżyć tę tematykę, a także udostępniać lub wskazywać literaturę pomocną w samoszkoleniu. Parę lat konsultowania swojej wiedzy z książkami, innymi kobietami oraz samym Internetem doprowadziło mnie do wniosku, że takie miejsce w Sieci nadal jest potrzebne. Oczywiście nie neguję informacyjnej wartości istniejących już serwisów. Jako ich minus mogę wskazać jedynie fakt, iż są to dosyć zamknięte społeczności zwolenników metod termicznych i objawowych, których łączy specyficzny cel (starania o dziecko) lub model życia (fora katolickie). Chciałam stworzyć małe, ale treściwe i merytoryczne miejsce integrujące także inne kobiety, te niestarające się i niewierzące, poszukujące zebranych w jedno miejsce informacji, ale także mężczyzn, którzy jak to mają w zwyczaju, lubią wiedzieć najwięcej ;-)

Zdaję sobie sprawę, że skala zainteresowania tą tematyką najpewniej doprowadzi do tego, że stronę obejrzy jeden lub dwóch zabłąkanych w internecie Czytelników. Mimo to, uważam, że warto rozpowszechniać wiedzę pożyteczną (bo czy jeszcze potrzebną - nie wiem ;-))

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz